Skip to main content

Episode 3 – Ucieczka (Escape)

Transkrypcja (english below):

Ni stąd, ni zowąd zaczyna się powstanie żydowskie 19 kwietnia. To już jest inna rzecz.

A ty dalej jesteś w Gęsiówce, jak to się dzieje?

W dalszym ciągu. Przesiedziałem 67 dni. To, co myśmy byli zmuszeni byli robić dla SS w tych domach, to tego nie powtórzę, dlatego że nie ma to najmniejszego sensu. Bardzo nieprzyjemne historie, bardzo. Teraz znów, ja się domyślam, dlaczego myśmy tam byli. Bo nas można było pilnować. Mieć ten dystans. Natomiast jakbyśmy to robili z bliska, a mając te młotki, nas 150, a ich ośmiu, to wiesz, jaka by nie była organizacja, jakby się wszyscy huzia rzucili, połapali tę broń, co mieli… I tak by zrobili.

Tak samo nam się udało, jak nas wywozili. Ni stąd, ni zowąd, dostajemy [wiadomość], że to koniec. Więc znów jechaliśmy do Oświęcimia. Albo do innego obozu, który był najbliższy. Krematorium na terenie Gęsiówki jeszcze nie było.

Ale później było, tak?

Ja zacząłem je budować. Te kamienie to były…

na budowę tego krematorium.

Tak. Jak myśmy szli, to przyjechał naprzeciwko nas łazik niemiecki. Wstał tak, jak Rommel kiedyś jeździł po Afryce, stał zawsze w pierwszym [pojeździe]. I zaczął coś rozmawiać do naszych konwojentów, tych esesmanów. Ale to była taka rozmowa… Oni bardzo grubaśnie rozmawiali, at first place [pierwsze wrażenie jest takie, że] język niemiecki jest taki grubaśny. Ale coś im nie szło. I myśmy się już cieszyli, że jeśli im nie idzie, to dla nas jest dobrze.

Który to był rok?

Czterdziesty trzeci. Jak uszliśmy jeszcze dwa bloki, może więcej, to przyjechał drugi oficer, siedział w przyczepce motocyklowej. I znów bla-bla-bla-bla. I teraz tak: kiedy my, chcemy wyjść z bramy, skierować się na Żelazną, Chłodną i do Towarowej, gdzie wszystkie te nasze kolejowe, warszawski senat był, wyjeżdżają, przyjeżdżają – to oni skręcili w Krakowskie Przedmieście. Nie będą nas prowadzili do Śródmieścia, żeby nas zastrzelić? Chyba nie? Prowadzili nas do domów, których już parę na Krakowskim Przedmieściu było w rządach niemieckich i wszystkie te ich organizacje tam były. Dom był kompletnie pusty. Weszliśmy na pierwsze piętro. Dlatego, że wysoki nie byłem, ci moi trzej… to weszliśmy trójką i zaraz podeszliśmy pod drzwi. Oczywiście są wielkie okna.

Krakowskie Przedmieście… Przed wojną mieszkałem na  Marszałkowskiej 149, róg Próżnej, dwa domy od tego. Heniek roztworzył okno, ja wyskoczyłem, on wyskoczył. Z powodu tego, że między chodnikiem a murami wszędzie było coś skopane i zasadzone, ludzie czy kartofel, czy rzodkiewka, więc było mięciutko.

W trójkę wyskoczyliście?

W dwójkę. Nie wiem! Ja tylko w dwójkę liczę, to, co wyskoczyłem. Do sklepiku spożywczego na Próżnej już zaraz był wysłany goniec, żona tego Henryka znalazła się. I rozpierzliśmy się. Chcę wam powiedzieć jedną rzecz…

Zaraz, zaraz… Powiedz mi, to wyście uciekli z tego budynku…

Tak.

…i ty się udałeś do domu?

No. Nie udałem się do domu specjalnie, od 1940 roku, od maja. Dlatego, że dwóch panów z RGO, jeden z RGO, drugi z Czerwonego Krzyża, wciągnęli mnie do organizacji podziemnej. Jak się dałem tak wciągnąć, ale z powodu tego, że Mamę miałem, to zaraz porozumienia były w tym: „Bardzo uważaj, Tadeusz”.

To słuchajcie, bo teraz będę się musiał przyznawać do głupoty – ludzi, którzy nami rządzili. Serce mnie boli,  Mame serce bolało też. Było moim marzeniem, z powodu Mamy organizacji, ja mogłem iść, gdzie tylko bym chciał. I podobały mi się te białe ubrania Marynarki Wojennej i ten wiszący tutaj kogiel. Powiedziałem, że będę i Mamusia powiedziała: będziesz. Chyba żeby mnie serce nawaliło albo wątroba, to będę, dlatego że w tych możliwościach Ona taka była.

Ja nie wiem, jak długo tam należałem, no parę tygodni. Byłem może na pięciu, sześciu spotkaniach. Wiem, że dwa na strychu były, jedno w piwnicy, jedno gdzieś u kogoś i jeszcze gdzieś, na jakichś warsztatach, takich ogromnych warsztatach, które były nieużywane. Ja wiedziałem, że do Marynarki Wojennej za daleko, więc wybrałem saperkę. Ja byłem sześć razy ze wszystkim, po dwie godziny.

Ni stąd, ni zowąd dostajemy znak (bo to wszystko znaki przyjścia itd. i w ogóle ujęcia), że jeden z naszej piątki został zaaresztowany i już posłany do Oświęcimia. Jak organizacja miała…

Gdzie ty się ukryłeś, jak uciekłeś?

Ja jeszcze nie uciekłem. Teraz myślę: co to się stało? To proszę tylko zrozumieć: jak można być tak głupim? W tej piątce było dwóch braci. A w konspiracji to jest no-no, absolutnie no-no! I broń Boże nazwiska, telefony, nic takiego! Wszystko pseudonimy, które można zamienić jutro na drugie. Jeden z tych dwóch braci został momentalnie wywieziony.

Do Oświęcimia?

Do Oświęcimia. Rozpadło się to wszystko, ale teraz tu jest jeszcze druga punch line (puenta): że tatuś tych dwóch ananasków był przodownikiem policji na Miedzianej pod siódmym. Czy organizacja nie widziała, że jak Niemcy przyszli, to widzieli, gdzie adwokat, gdzie doktór, gdzie dentysta?

Tym bardziej gdzie…

Dentysta dobry i dentysta zły… wszystko wiedzieli! To nie wiedzieli, że pan Gnoiński jest?? Ale teraz ja mówię, to tylko ja tłumaczę. Kapitanem tej jednostki policyjnej na Miedzianej był Mr Stolz, niemieckiego pochodzenia. Tak mi pobił kiedyś kolegę… Czekałem tylko, żeby się powstanie skończyło. Widocznie pan Gnoiński był taki dobry, że jego zostawili. W dalszym ciągu był przodownikiem policji.

A dlaczego czekałeś, aż się skończy powstanie? Chciałeś się rozliczyć?

Tylko całe szczęście, że w ten dzień… jego tatuś miał kuśniernię i był wyjątkowy krawiec. Zrobił sobie futro z karakułowym kołnierzem, szare takie, i błam miał jakiś podbity. Tego grubo było. Więc jego tyle, co bił po plecach, to…

Nie czuł.

…nie za bardzo.

 

Transcription:

All of a sudden the Jewish Uprising began on April 19. This is a whole different thing.

And you’re still in Gęsiówka, how did that happen?

Still. I was there for 67 days. What we had been forced to do for SS in those houses, I will not repeat that, because this makes absolutely no sense. These are very unpleasant stories, very much. Now again, I assume that i know why we were there. Because we could be watched. From a distance. But if we were doing this close by, with those hammers in hand, 150 of us, and maybe 8 of them, you know, however organized we were, if we jumped all and got to those weapons they had… and we would.

The same way we lucked out when they were taking us away. All of the sudden, we get a message that it’s over. So again, we were on our way to Auschwitz. Or some other camp, which was closer. There was no incinerator at Gęsiówka at the time. 

But there was one later, right?

I started building it. Those stones were there…

For the construction of the incinerator.

Yes. When we were walking once, a german jeep came by. He stood up like Rommel rode through Africa, he always stood up in the first vehicle. And he started saying something to our convoy, those SS. But it was the kind of conversation… they were speaking very thick, at first glance German sounds so thick. But something went wrong for them. We were glad something wasn’t right for them because that meant it’s good for us.

What year was that?

That was forty-three. When we walked down two more blocks, maybe more, another officer came by, he was sitting in a motorcycle sidecar. And again, blah, blah, blah. Now: we wanted to walk out of the gate and go towards Żelazna, Chłodna, and Towarowa, where all the railways, the Warsaw senate, they come in, go away – they turned into Krakowskie Przedmieście. They aren’t taking us to Midtown to shoot us? Right? They lead us to houses, those few German ones where they had their offices. The house was completely empty. We walked into the first floor. Because I was tall, the three of us…. the three of us walked up to the door. Great big windows of course.

Krakowskie Przedmieście…. before the war, I used to live in 149 Marszałkowskia, corner of Próżna, two blocks down. Henry opened the window, I jumped out, he jumped out. Because between pathways and walls, something was always growing, a radish, a potato, the ground was plowed, so it was soft. 

The three of you jumped?

Two of us. I don’t know! I only counted two when I jumped. A messenger was sent to the grocery store in Próżna right away, Henry’s wife was found, and we split. I want to tell you one thing…

Wait, wait… tell me, you ran from that building…

Yes.

…and you went home?

I didn’t go home on purpose since 1940, May. Because two men from the Main Welfare Council, one from MWC, and the other one from the Red Cross, they drafted me into an underground organization. I let them take me in, but because of my mom, she said “be very careful Tadeusz”. 

So listen, because I have to admit to stupid – the people who made decisions. My heart akes, my mom’s heart was in pain too. It was my dream, because of my mom’s organization I could go wherever I wanted. And I liked the white navy uniforms, and the hanging ornament. I said that I would, and mom said, you will. Unless my heart or liver fails, I will, because she had those abilities. I don’t know how long I belonged there, a few weeks maybe. I was in maybe five, six meetings. I know that two of them were in some attic, one in a basement, in that huge workshop, which was unused. I knew that the navy was too far, so I chose minesweeping. I was there six times, two hours each time. All of a sudden we get a signal (x) that one of our five was arrested and already sent to Auschwitz. How was the organization to…

Where did you hide, how did you get away?

I didn’t run yet. Now I’m thinking: what had happened? You have to understand: how could one be that dumb? Among those five, there were two brothers, and when you’re underground, that’s a no-no, definite no-no! No names, no phone numbers, nothing like that! All nicknames, which can be changed tomorrow. One of those brothers was immediately taken away.

To Auschwitz?

To Auschwitz. It all fell apart, but there is another punch line: the daddy of those two was a Police commander in Miedziana, under the seventh. Didn’t the organization know, that when the Germans came they knew where’s the lawyer, the doctor, the dentist?

Even more, where…

A good dentist, a bad dentist… they knew everything! So they didn’t know that Mr. Gnoiński is?? But now I’m just explaining. The captain of that police unit in Miedziana was Mr. Stolz, of German descent. He beat a friend of mine back in the day… I just waited for the Uprising to end. It seems Mr. Gnoiński was so good, that they left him. He still remained the police commander.

Why did you wait for the Uprising to end? Did you want to settle this?

Luckily on that day… his daddy had a furriery and he was a great tailor. We made himself a fur with a karakul collar, a gray one, with some lining. It was thick. So when he got beaten on his back…

He didn’t feel it.

…not so much

Damian

Welcome to my blog! My name is Damian, I live in Chicago since 2015. I love to share my experience and knowledge on 3 subjects Photography, Coffee and Travel! Let me tell your story and capture memories with beautiful photography! Honorable Mention Award from “MIFA” – Moscow International Foto Awards.

Leave a Reply